Adaptacja żłobkowa - czyli co początkujący...
Adaptacja żłobkowa:
Żłobek w obecnych czasach już nie powinien nam kojarzyć się z - przechowalnią dzieci :) myślę, że te czasy i to myślenie minęło :) Teraźniejsze żłobki to naprawdę bardzo fajne placówki, w których maluch zaczyna życie w społeczeństwie nie tylko z mamą, tatą czy babcią w domu, ale z zupełnie innymi, nowymi osobami jak też osobami w jego wieku :)
Nie oszukujmy się maluchy w wieku żłobkowym - w tych młodszych grupach - nie zawierają przyjaźni - nawet powiem więcej - niezbyt zwracają uwagę na swoich kolegów, koleżanki :)
Dlatego to właśnie opiekunki, te tzw. "ciocie" muszą być miłe, opiekuńcze, empatyczne, bo taki maluch właśnie je wybierze, żeby się przytulić czy po prostu posiedzieć na kolanach :)
W pracy opiekunki pamiętam pytania rodziców:
- "Czemu dzieciom wmawiamy, że jesteśmy ich ciocie? Przecież Panie nie są ich ciociami?"
Owszem! Wiadomo, że ciociami nie jesteśmy, ale... Dla takiego malucha słowo "ciocia" kojarzy się z czymś miłym, rodzinnym.. Tego chcemy, żeby właśnie żłobek był takim miejscem rodzinnym, ciepłym, przyjemnym :)
Przygotowując dziecko do roli żłobkowicza przede wszystkim nie możemy my - jako rodzice - panikować, zamartwiać się (jak to będzie?), dzieci rewelacyjnie wyczuwają emocje dorosłego. Jeśli dla nas będzie to koniec świata dla dziecka tymbardziej. Musimy wziąć się w garść, nie myśleć o żłobku jak o tym, że robimy krzywdę dziecku, bo tak nie jest :) Sukces do dobrej adaptacji zaczyna się w nas! :)
Średni czas przystosowania się dziecka do warunków w żłobku to ok 2 tyg. nawet do miesiąca. Ten czas jest taki typowy dla malucha. Każdy maluch jest inny - pamiętajmy.
W każdej placówce różnie rozwiązywane są tzw. dni adaptacyjne, ale zazwyczaj są to 2-3 dni, w których możemy wspólnie z maluchem poznać ten świat, wejść z nim na salę i razem się z nim pobawić.
To nie jest tak, że po czasie, w którym maluch był z rodzicem, kolejnego dnia gdzie ma być sam to nam na do widzenia zrobi pa, pa, prześlę buziaka i wejdzie na salę zadowolone. Tak się zdarza baaaardzo rzadko, bądźmy szczerzy :)
Rodzice wtedy zazwyczaj zadają pytanie:
- "Ale jak to, 3 dni był ze mną, a dziś wielka rozpacz, to po co przychodziłem z dzieckiem?"
A no właśnie, po co? Odpowiem.
Odwróćmy teraz sytuacje - każdy z nas, czy idąc do nowej szkoły, pracy, do nowego zupełnie dla nas miejsca, lubi być sam? Zazwyczaj są to sytuację stresowe, często tam gdzie możemy to bierzemy ze sobą przyjaciółkę, męża... Żeby nam było raźniej :)
Dziecko przez te pierwsze dni poznaje otoczenie, zabawki tyle nowych osób, dzieci. Idzie tam właśnie z kimś komu ufa i adaptacja ma na celu oswojenie się z miejscem. Rzadko się zdarza, że po okresie adaptacyjnym już w dniu "bez rodzica" dziecko jest przyzwyczajone i nie płacze. Zazwyczaj tak nie jest, ale chociaż już kojarzy to miejsce, te zabawki, te osoby, przez co czuje się mimo wszystko bezpieczniej. Po to właśnie jest ten czas z Mamą czy Tatą w żłobku.
Okres adaptacji to nie tylko te kilka dni z rodzicem, to jest ciągła praca rodzic & opiekunka.
Pamiętajmy, jeśli decydujemy się na placówkę, zapisujemy tam dziecko to ufajmy! Ufajmy tym Paniom, one są po to żeby pomóc, uwierzcie, że żadna opiekunka nie chce żeby dzieci płakały, robią wszystko żeby ten etap trwał jak najkrócej i maluchy czuły się dobrze :)
Jako opiekunka pamiętam zdarzały się sytuację, że dziecko będąc z mamą rewelacja, potem zostając samo - rewelacja, zero płaczu, tylko szał - szał zabawek wszystkie wyjęte, zobaczone, dotknięte i nagle mija 2 tygodnie, a czar pryska.. Maluch zaczyna płakać, wręcz bać się żłobka.. Wtedy.. w sumie zawsze - Jest pytanie ze strony rodzica:
- "ja nie wiem tak pięknie chodził 2 tygodnie i nagle już w samochodzie mi płacze... Co tu się dzieje?"
Błagam, nigdy nie zadawajcie takiego pytania :)
Nic takiego się nie dzieje. Każde dziecko inaczej przeżywa ten czas, każdy z nas jest inny. Z tej całej euforii nowego miejsca, nowych zabawek, dzieci po prostu" nie wiedzą" co się dzieje "może to jakaś nowa sala zabaw?" :) Potem nagle jak już zabawki się opatrzą, a mama mnie tam ciągle wozi no to zaczyna się coś nie halo 🙊 Wtedy dopiero dociera do malucha, że ja wcale nie chce, ja chce już inną sale zabaw :) Spokojnie, to jest normalna reakcja i też zazwyczaj trwa krótko :)
Dziecko jest tak chłonne, tak fajnie się rozwija, że do wszystkiego szybko się przyzwyczaja.
Poranne pożegnanie w żłobku:
ZAWSZE - nie tylko w tym pierwszym okresie - w szatni rozmawiajmy z maluchem, kiedy przyjdziemy (pamiętajmy nie mówmy np. że o 14:00 :) zawsze dziecku mówimy po jakiej czynności, np - po zupie :) i też pamiętajmy - jeśli obiecamy, że przyjdziemy po zupie, to żeby się waliło i paliło to po tej zupie mamy przyjść :)
Było kilka historii jak rodzic opowiadał tak dziecku "a żeby nie płakało rano powiem, że przyjdę przed spaniem, przecież zaraz zapomni co mówiłem" - a no nie zapomni... Potem dziecko nie chce leżakować, stoi przy drzwiach zapłakane bo mama ma przyjść, a mamy nie ma...Pomyślmy jaka to dopiero trauma dla dziecka, starszaki nawet potrafiły powiedzieć, że pewnie mamie się coś stało.. A jak jechała gdzieś w tle karetka, to jeden chłopiec stwierdził, że to pewnie po jego mamę, że pewnie miała wypadek... :(
Zazwyczaj kończyło się to telefonem do Mamy, że prosimy odebrać jak najszybciej pociechę.
Nie oszukujmy dzieci, one bardzo dobrze pamiętają co do nich mówimy i naprawdę pilnują tego - tymbardziej w żłobku :)
Wracając do pożegnań porannych, rozmowa w szatni, otwierając drzwi do sali, oddanie w ręce opiekunki i szybkie wyjście. Tak tak tak. Dzieci mają różne pomysły jak tu złapać rodzica, żeby jednak zabrał mnie z sobą z powrotem do domu i np proszą o ostatniego przytulaska, o ostatnie buzi.. I takie ostatnie buziaki czasem trwają 15 min, a płacz potem robi się większy i dłuższy niż ten płacz w którym rodzic wejdzie da szybkiego buziaka i wyjdzie.
Krótkie komunikaty, szybkie rozstania i uwierzcie to działa! Działa i pomagajmy opiekunkom. Jeśli nas serce boli, że słyszymy płacz naszej małej miłości życia zza drzwi, to wyjdźmy z budynku - tu działa powiedzenie "czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal" :) Dzieci "konkretnych" rodziców bardzo szybko się adaptują :)
Rozpisałam się trochę, może są jakieś pytania, wątpliwości?
Pamiętajmy, w nas rodzicach siła, a nasze dzieci to mądre istoty, które świetnie dadzą sobie radę :)